Dziś recenzja paletki do cieni Undress Me Too marki MUA. Używam jej już od kilku miesięcy, więc wreszcie przyszła pora na szczerą i rzetelną opinie.
OD PRODUCENTA
Paleta Undress Me Too to zestaw 12 cieni w odcieniach beżu i brązu,
które zapewniają kreację bardzo modnego i świeżego makijażu.
Kolorystyka cieni została skomponowana tak, aby pasować do każdego
odcienia skóry i okazji.
Paletka składa się z cieni o perłowym i matowym wykończeniu: jasnych - idealnych do rozświetlenia oczu, ciemnych beży i brązów kreujących zmysłowy efekt makijażu oraz odcieni pośrednich - stworzonych do smużenia. To zestaw uniwersalnych barw, którym stworzysz dzienny makijaż oka, a potem przekształcisz jego minimalizm w zniewalające wieczorowe smokey eye.
Cienie posiadają miękką teksturę, która łatwo się aplikuje, dobrze blenduje, a po rozprowadzeniu daje satynowe wykończenie nasycone bardzo dobrą pigmentacją. Zapewniają trwały makijaż oka, bez osypywania się i blaknięcia w czasie.
MOJA OPINIA
Opakowanie
Paletka MUA designem przypomina Sleeka. Opakowanie jest plastikowe i niestety mało trwałe. Bardzo szybko pękła mi przednia ścianka oraz odpadła pokrywka. Dołączono do niej dwustronny aplikator. Osobiście nie korzystam z niego, o wiele bardziej wolę pędzle.
Kolorystyka
Paletka zawiera 12 cieni (9 satynowych i 3 matowe) w odcieniach beżu i brązu. Jej kolorystyka jest często porównywana do Naked 2 Urban Decay.
1. Naked - mat, kość słoniowa, najsłabiej na pigmentowany z całej paletki, praktycznie nie widać go na powiece, świetnie nadaje się jednak jako cień bazowy, najczęściej nanoszę go pod łuk brwiowy
2. Devotion - satynowy, jasny, połyskujący orzech laskowy
3. Shy - satynowy, cielisty, perłowy, również nadaje się do nałożenia pod łuk brwiowy
4. Fiery - satynowy, odcień miedzi
5. Lavish - mat, kawa z mlekiem, używam go jako cienia do brwi, jest słabo na pigmentowany
6. Dreamy - satynowy, chłodny, orzechowy brąz
Cienie są miękkie, średnio na pigmentowane, łatwo się aplikują i dość dobrze ze sobą łącza. Nie obsypują się i są dość trwałe. Matowe, dużo szybciej kończą się niż ich satynowi bracia. Polecałabym wszystkim którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z makijażem lub też malują się okazjonalnie. Ja używam ich średnio raz lub dwa w tygodniu. Po ośmiu miesiącach skończyły mi się tylko dwa kolory. Są więc dość wydajne.
Paletka składa się z cieni o perłowym i matowym wykończeniu: jasnych - idealnych do rozświetlenia oczu, ciemnych beży i brązów kreujących zmysłowy efekt makijażu oraz odcieni pośrednich - stworzonych do smużenia. To zestaw uniwersalnych barw, którym stworzysz dzienny makijaż oka, a potem przekształcisz jego minimalizm w zniewalające wieczorowe smokey eye.
Cienie posiadają miękką teksturę, która łatwo się aplikuje, dobrze blenduje, a po rozprowadzeniu daje satynowe wykończenie nasycone bardzo dobrą pigmentacją. Zapewniają trwały makijaż oka, bez osypywania się i blaknięcia w czasie.
MOJA OPINIA
Opakowanie
Paletka MUA designem przypomina Sleeka. Opakowanie jest plastikowe i niestety mało trwałe. Bardzo szybko pękła mi przednia ścianka oraz odpadła pokrywka. Dołączono do niej dwustronny aplikator. Osobiście nie korzystam z niego, o wiele bardziej wolę pędzle.
Kolorystyka
Paletka zawiera 12 cieni (9 satynowych i 3 matowe) w odcieniach beżu i brązu. Jej kolorystyka jest często porównywana do Naked 2 Urban Decay.
1. Naked - mat, kość słoniowa, najsłabiej na pigmentowany z całej paletki, praktycznie nie widać go na powiece, świetnie nadaje się jednak jako cień bazowy, najczęściej nanoszę go pod łuk brwiowy
2. Devotion - satynowy, jasny, połyskujący orzech laskowy
3. Shy - satynowy, cielisty, perłowy, również nadaje się do nałożenia pod łuk brwiowy
4. Fiery - satynowy, odcień miedzi
5. Lavish - mat, kawa z mlekiem, używam go jako cienia do brwi, jest słabo na pigmentowany
6. Dreamy - satynowy, chłodny, orzechowy brąz
Cienie są miękkie, średnio na pigmentowane, łatwo się aplikują i dość dobrze ze sobą łącza. Nie obsypują się i są dość trwałe. Matowe, dużo szybciej kończą się niż ich satynowi bracia. Polecałabym wszystkim którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z makijażem lub też malują się okazjonalnie. Ja używam ich średnio raz lub dwa w tygodniu. Po ośmiu miesiącach skończyły mi się tylko dwa kolory. Są więc dość wydajne.
Cena: 23 zł
Ilość zużytych opakowań: W trakcie pierwszego
Ponowny zakup: Raczej nie
Już kiedyś myślałam o jej zakupie ze względu na tę niesamowitą kolorystykę! :)
OdpowiedzUsuńLiczyłam na swatche.
OdpowiedzUsuńNie zrobiłam ich bo tak jak napisałam nie mam już dwóch kolorów z paletki.
UsuńZachęcająca. Wydajność na plus, kolory również - idealne na co dzień ;) pozdrawiam i zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńJa też wolę cienie matowe. Bardzo fajne odcienie w tej paletce :)
OdpowiedzUsuńFajny post, ale liczyłam na zdjęcia.
OdpowiedzUsuń